Następnego dnia.
Keira ubrana w stare jeansy, marynarę, T-shirt i conversy wyszła z domu. Po drodze spotkała swoje przyjaciółki-Vivi i Angelinę. Razem poszły do szkoły. Gdy zajęcia się skończyły, Angelina zaczęła opowiadać o podróży do Anglii, którą obiecał jej ojciec. Bardzo zaciekawiło to nastolatki. Zwykle ojciec Angeliny dużo jej obiecywał, a potem tego nie spełniał. Zbulwersowana dziewczyna była już znudzona ciągłymi obietnicami.
Jeśli słuchać to uważnie. Nastolatki przechodziły na pasach. Nagle stało się coś nieprawdopodobnego.
Auto nie zdążyło zachamować. A może specjalnie tego nie zrobiło? Kto wie…
Następnego dnia.
NOTATKA PRASOWA
Pędzące posche potrąciło trzy siedemnastolatki na pasach.
Kierowca uciekł z miejsca wypadku.
Policja szuka sprawcy.
Keira, Vivian i Angelina trafiły do szpitala. Były w tej samej sali. Najbardziej poszkodowana była Keira. Nastolatka mocno uderzona przez samochód upadła na ziemię. Jej głowa była zakrwawiona. Przez kilka dnia dziewczyna była nieprzytomna. Dosłownie przez cały czas był przy niej Nicholas.
-Cześć, Keira-odezwał się, gdy otworzyła oczy.
W tej samej chwili przypomniała sobie OCZY. Przecudowne oczy Nicholas'a, w których się zakochała.
-Nicholas!-objęła go.
Chłopak był oszołomiony gestem dziewczyny, a zarazem był piekielnie szczęśliwy.
-Jak się czujesz? Martwiłem się o ciebie.
-Bywało lepiej.
-Wiesz, muszę ci się do czegoś przyznać.
-Tak?-spojrzała na niego.
Jego włosy były rozczochrane. Tak samo, jak tamtego dnia, kiedy ujrzała jego oczy.
-Podobasz mi się, Keiro-powiedział niepewnie.
W odpowiedzi dziewczyna uśmiechnęła się.
Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Keira zareagowała jakby wyznanie takiego czegoś było łatwym, bezinteresownym i bezuczuciowym.
-A mi bardzo podobają się twoje oczy-uśmiechnęła się.
-Dziękuję-zaśmiał się.
Nastąpił dziwny moment.
Żaden z nich nie wiedział co powiedzieć, o co zapytać. Spojrzeli sobie w oczy.
,,Brązowe oczy"-pomyślała-,, Jak marzenie".
Ocknęła się. Chłopak ubrany był w jeansy i koszulę w kratę, która bardzo przyciągała uwagę.
-No więc, co mi powiesz?-zapytał wkońcu, poprawiając fryzurę.
-Zostaw! Tak jest ślicznie-złapała go za rękę- Ja ci powiem, że kocham ten twój styl, twoje oczy i rozczochrane włosy. Wyglądasz jak niegrzeczny chłopiec-zaśmiała się.
-Być może-uśmiechnął się-Bo nim właśnie jestem!
-To dobrze, I Like it-uśmiechnęła się.
-Kiedy wychodzisz ze szpitala?
-Nie wiem, za jakiś tydzień, może dwa.
-Będą za tobą tęsknić w szkole. Szczególnie ja!
-Na szczęście tu jesteś!
-Na szczęście!
-A co u Vivian i Angeliny?-spojrzała na nastolatki.
Obie spały kamiennym snem.
-Dobrze-odparł.
-To fajnie.
Keira w tym momencie marzyła o śnie. Nicholas to przewidział i poszedł do domu.
Przez następne dwa tygodnie, dziewczyna musiała leżeć w szpitalu.
Odwiedzali ją Nicholas i rodzice.
Gdy nadszedł czas wypisu ze szpitala, po Keirę przyjechał Nicholas.
-Cześć-wsiadła do samochodu.
-Hej!
-Co tam?-zagadnęła.
-Nudy, jak zawsze zresztą.
-A co powiesz?
-Tęskniłem i takie tam.
-Człowieku, nie irytuj mnie! Ja też tęskniłam!-przytuliła go.
Nicholas teraz codziennie chodził w rozczochranych włosach. Po uszy był zakochany w Keirze.
Ta zaś odwzajemniała to uczucie ale mu tego nie mówiła. Gdy dojechali pod dom Keiry, stało się coś co można było przewidzieć.
-To pa-powiedział Nicholas niepewnie.
-Nicholas..-spojrzała na niego.
Chłopak spojrzał w jej ogromne oczy i zobaczył w nich tęsknotę i zachwyt. Dziewczyna przybliżyła się do niego i pocałowała jego usta. On odwzajemnił pocałunek. To wszystko było takie magiczne i fantastyczne.
-Muszę iść-ocknęła się i odsunęła się od chłopaka.
-Będę tęsknił.
-Ja bardziej-uśmiechnęła się.
-To papa!-pożegnał się.
-Cześć!-pomachała mu.
Weszła do domu. Tam czekali na nią rodzice. Tata był ubrany w garniak, a mam w różową sukienkę. Jej oczy pasowały do wzorów na niej. Pięknie razem wyglądali.
-Cześć, Keira!-przytuliła ją mama.
-Siema-rzekła oschle i pobiegła do swojego pokoju.
Położyła się na łóżku. Od razu zasnęła. Po paru minutach do jej pokoju wszedł ojciec.
Nakrył córkę kołdrą i pocałował w czoło, tak jak kiedy była małą dziewczynką w różowych trampkach i dwoma słodkimi warkoczami na głowie.
-Kocham cię-szepnął jej do ucha i zgasił światło. Wyszedł z pokoju i ruszył w kierunku kuchni. Matka już dawno spała. Widocznie była tak bardzo ,,zapracowana” , że nawet nie mogła porozmawiać z córką o pewnych rzeczach. Zawsze robił to ojciec. Zrobił sobie kolację. Było już późno po jedenastej. Nagle usłyszał czyjś głos.
-Lepiej zaopiekuj się swoją córką, bo grozi jej niebezpieczeństwo, większe od tego nędznego wypadku.
Mężczyzna się przestraszył.
-Kim jesteś?-zapytał.
-Jesteś głupi czy udajesz? Naprawde nie wiesz kim jestem?
-Nie, ale mam zamiar się dowiedzieć.
-To ja Suzan.
-Suzanne?!
Nagle przypomniał sobie wszystko.
-Tak, to ja kotku-szepnęła tajemniczo.
-Ale ja ci wszystko oddałem!-mężczyzna był zbulwersowany.
-Niezupełnie-postać wyjawiła się.
Kobieta ubrana była w czarny płaszcz. Mocny makijaż zasłaniał niemal całą twarz.
-A odsetki?-uśmiechnęła się.
-Co?!
-Wzrosły i to dużo. Warte życia twojej córki.
-Nie waż się jej tknąć!-powiedział odważnie.
-Nie waż się nie spłacić całości.
Na jej twarzy widniał szyderczy uśmiech. Postać zniknęła.
Mężczyzna był oszołomiony.
,,Jak ja mogłem pożyczyć pieniądze od seryjnej morderczyni?!”-myślał.
